Moja miłość do Naked2

   Dzisiaj będzie o mojej wielkiej miłości, której początki wcale nie były tak łatwe… Paletka Naked 2 z Urban Decay.



Po wielu przejściach z wieloma cieniami, począwszy od Maybelline, Sensique, Rimmell, L’oreal, Margaret Astor, Bourjouis, Sephora, Benefit, Givenchy, Lancome, Guerlain, Make Up Forever, Chanel i wielu innych trafiło na Urban Decay. Wprawdzie z wyżej wymienionych marek uzbierałam sobie swoje ulubione kilkanaście (a może nawet kilkadziesiąt ;)) paletek, ale irytował mnie fakt, iż zawsze do danego makijażu muszę brać kilka (w każdej był jakiś inny cień który chciałam użyć) z nich. Bywało tak, że przy minimalistycznym makijażu wystarczała mi jedna (miałam nawet taką jedną najulubieńszą z Guerlain), ale zdarzało się to naprawdę rzadko. No i gdzieś przez przypadek moim oczom ukazała się paletka NAKED… 

Na początku niepewnie koło niej przechodziłam, gdyż marka była mi totalnie nieznana. Lubię testować nowości, ale jakoś tak miałam pewne obawy. No i jak to się skończyło? Nie kupiłam jej. Zainwestowałam w śliczną paletkę z Lancoma i kilka cieni z Sephory. Tak nieświadoma swojego błędu zapomniałam o Naked. Aż pewnego dnia, gdy wybrałam się do Sephory, po kolejny pędzelek (mają kilka naprawdę rewelacyjnych) moim oczom ukazał się przepiękny widok. Na półeczce stała otwarta paletka NAKED 2! Oczy zaczęły mi błyszczeć, tętno przyspieszyło. Na dodatek paletka zaczęła wręcz do mnie przemawiać. Wiedziałam, że musi być moja. Cena troszkę mnie przeraziła, ale ponieważ miałam całkiem konkretny rabacik zapłaciłam za nią troszkę ponad 130 zł. Nie mogłam doczekać się powrotu do domu. Leciałam wręcz jak na skrzydłach :D Po otwarciu skakałam wręcz z radości. Doświadczenie to można porównać z otrzymaniem złotego medalu na zawodach sportowych (tak, tak, zdarzało mi się, więc wiem jak to jest). 



Byłam zachwycona. Jednak moje oczarowanie szybko ustąpiło zwątpieniu, niedowierzaniu i rozczarowaniu. Niektóre z moich boskich cieni się osypywały. Jak to możliwe?! No niestety, kupując to cudo trzeba się nastawić, że niektóre cienie mają tendencję do osypywania, szczególnie te z brokatem. Stwierdziłam, że się nie poddam, znajdę na to sposób. I takowy znalazłam. Najpierw wykonuję makijaż oczu, a później reszty twarzy. Nie byłam na początku przyzwyczajona do tej kolejności, ale z czasem przekonałam się i co się okazało? Paleta Naked 2 stała się moim ulubionym produktem do makijażu oczu. Nie rozstawałam się z nią w ogóle, towarzyszyła mi we wszystkich wyjazdach. Nawet teraz, gdy znalazłam wiele innych zamienników oraz mam wiele innych palet z Urban Decay, Naked 2 jest jedną z częściej używanych. Do tego stopnia, że moje ulubione cienie dotarły już do dna ;) 



  Zatem, moja miłość do cieni z Urban Decay tak się właśnie zaczęła. Wracając do ceny, to przeliczając na jeden cień, wychodzi całkiem tanio. Zwłaszcza, że są to cienie pełnowymiarowe.

Dla przykładu 12 cieni z Inglota (kółka po 10 zł) + paleta Freedom System (15 zł) to koszt 135 zł bez pędzelka. Tymczasem 12 cieni z Urban Decay + podwójny pędzelek kosztował mnie trochę ponad 130 zł (przyjmijmy, że 135 zł). A więc porównując wychodzi tak samo, a nawet Urban Decay wychodzi taniej (bo mamy gratis pędzelek, którego nie mamy w Inglocie). Wprawdzie, jeżeli ktoś nie ma kuponów zniżkowych będzie musiał za tą paletę dać więcej, ale porównując nawet kwotę 180 zł i nie licząc pędzelka, to za jeden cień trzeba zapłacić 15 zł. 
Uważam, że jest to i tak dobra inwestycja. A czy wy uważacie, że jest to zakup wart uwagi czy może jednak tylko chwyt marketingowy?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tarte Shape Tape Contour Concealer

Koh Gen Do Maifanshi Aqua Foundation

Matowe pomadki według Clinique, czyli gdzie ten mat?