Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

UD Super-Saturated High Gloss Lip Color

Obraz
   Witajcie Kochani, Po dość długim obiecywaniu sobie, że pokaże Wam moje ulubione pomadki/ błyszczyki w kredce, w końcu przyszedł na nie czas i oto one. Dwie z nich otrzymałam z paletami z limitowanej kolekcji Oz The Great and Powerful (o paletkach pisałam  tutaj  i   tutaj ). Trzecią przygarnęłam z paletką UD Shattered Face Case ( kilka słów o niej ).  Od przodu: Glinda, Theodora, Lovechild Wszystkie zatem trzy kolory, które posiadam były dołączone do palet, a więc są z limitowanych kolekcji. Wprawdzie są to błyszczyki, ale zważywszy na pigmentację przypominają pomadki. Są przyjemne, kremowe i bardzo miło się nimi maluje usta. Dzięki temu, iż są w kredce nie musimy już nakładać konturówki, ponieważ aplikacja jest bardzo dokładna.  Wg mnie są to naprawdę bardzo dobre produkty, ponieważ delikatnie nawilżają, nie wysuszają, nie podkreślają niedoskonałości ust, ani suchych skórek.  W zależności od koloru mają różne wykończenia. Glinda i Theodora są bardzo bły

SKINFOOD Peach Sake Silky Finish Powder

Obraz
   Witajcie Kochani, Ostatnio obiecałam, że napiszę Wam o pudrze, który jeszcze w zeszłym roku skradł moje serce (oczywiście zanim poznałam puder z NARS'a). Jest to produkt marki Sin Food, czyli puder Peach Sake Silky Finish.  Sama nazwa zwróciła moją uwagę, no bo jednak nakładać coś co zawiera Sake na twarz jeszcze mi się nie zdarzyło :) Co do składu, to nie wiem nawet czy jest coś, do czego wypadało by się przyczepić, bo niestety "znaczki" są dla mnie totalnie czarną magią :D Jednakże zdecydowałam się zaryzykować po przeczytaniu paru naprawdę pozytywnych opinii na kilku anglojęzycznych blogach :) Opakowanie bardzo przypadło mi do gustu, widać tutaj, iż producent do każdego elementu przyłożył się i zaprojektował naprawdę przyjemny dla oka produkt. Opakowanie jest na dole plastikowe, a od góry tekturowe wraz z małą dziurką tak, aby puder "oddychał". W opakowaniu mamy 15 gram produktu, czyli jak na mój gust bardzo dużo, bo puder jest n

Urban Decay The Glinda Palette

Obraz
   Ponieważ wiosna się zbliża dużymi krokami, postanowiłam przedstawić Wam moją ulubioną wiosenną paletę cieni, po którą sięgałam zeszłej wiosny non stop :)  Mowa tutaj o edycji limitowanej marki Urban Decay z okazji premiery filmu   Oz The Great And Powerful. Światło dzienne ujrzały wówczas dwie palety: The Glinda i The Theodora. O tej drugiej pisałam tutaj . Teraz przyszedł czas na opisanie pierwszej z nich :) The Glinda Palette zawiera, podobnie jak poprzednia paletka, szminkę w kredce w kolorze Glinda oraz kredkę do oczu (24/7 glide - on eye pencil) w odcieniu ciemnego fioletu Rockstar. Zestaw zawiera 6 x 1,5 g cieni do powiek w kolorach: - Tornado (żywy połyskujący fiolet) - jeden z moich faworytów, piękny, ciemny fiolet, - Aura (podwójny: jasnoniebieski odcień i różowawy odcień) - CUDNY! Mój ulubiony cień, absolutny faworyt :) - Magic (różowo-purpurowy ze złotym połyskiem) - bardzo ładny, delikatny różowy cień, - Illusion (satynowa brzoskwinia), - Oz (połyskujący z

Zoeva po raz pierwszy :)

Obraz
   Ostatnio, za sprawą  Kosmetycznej Hedonistki , zapragnęłam posiadać pędzle Zoeva :) Jej recenzje były tak pozytywne, że postanowiłam zaopatrzyć się w komplet pędzli tej niemieckiej firmy. A ponieważ często jeżdżę, potrzebuję mieć jeden komplet, który szybko wrzucę do torby, bez zastanawiania się czy mam wszystko co będę potrzebować podczas podróży. I w ten sposób w moje ręce trafił Rose Golden Luxury Set .  Zakupu dokonałam na stronie  Zoeva . Paczuszka przyszła do mnie kurierem bardzo szybko. W sobotę dokonałam zakupy, a w środę cieszyłam się już pędzlami w domu :) Opakowanie, w które zapakowana była przesyłka było starannie zamknięte.  W komplecie Rose Golden Luxury Set dostajemy ładną, brązową kosmetyczkę ze złotymi zamkami, dodatkowe opakowanie w postaci woreczka (również brązowego) oraz 8 pędzli do twarzy oraz oczu. Wszystkie pędzelki zamknięte były w foliach ochronnych, a większe miały jeszcze dodatkowe folie na trzonku w celu zabezpieczenia włosia. Trzonk

Naked 3 po raz pierwszy

Obraz
    Ostatnio brałam udział w rozdaniu na blogu u  Marti , który miałam przyjemność wygrać :) Dzięki Marti otrzymałam boską paletkę Naked 3 marki Urban Decay. Pewnie nikomu nie muszę przedstawiać palet z serii Naked w szczegółach, ponieważ na blogosferze cieszą się niesłabnącą sławą. Zresztą nie ma się co dziwić, bo cienie z Urban Decay należą do moich ulubieńców już od dłuższego czasu :) W tym tygodniu paczuszka z wygraną do mnie dotarła, cała i zdrowa i oto co zastałam w środku. Po rozpakowaniu koperty moim oczom ukazała się piękna kartka od Marti (dziękuję kochana :*) ze specjalną dedykacją tylko dla mnie, paletka Naked 3 oraz dodatkowa niespodzianka :) Mydełko z Organique Białe Jabłko :) Mydełko jest rewelacyjne, pachnie po prostu obłędnie :) Prezent bardzo mnie ucieszył i po ciężkim tygodniu dodatkowo osłodził mi kolejne dni. Obiecuję niedługo zrobić szczegółowy post z dokładnym opisem paletki, którą już dzisiaj zaczęłam testować i jestem po prostu oczarowana :

Inglot - idealny mat (szminka 412)

Obraz
   Witajcie Kochani, Chciałam się dzisiaj z Wami podzielić moim ostatnim cudem, które po wielu miesiącach udało mi się odnaleźć.  Od dłuższego czasu polowałam na szminkę, idealnie matową, ciemną, lekko bordową, ale też nie za ciemną. Ciężko to określić, o co mi konkretnie chodzi, więc pokazuję Wam szminkę z Inglota, która właśnie moje oczekiwania spełnia w 100%. Oczywiście, przy tak intensywnych kolorach, nie wyobrażam sobie aby mogło zabraknąć konturówki. Może osoby z większą wprawą albo umiejętnościami by jej nie potrzebowały, ale ja muszę najpierw nadać "poprawny" kształt moim ustom i tylko konturówką jestem w stanie to zrobić. Poza tym, przy ciemnych kolorach, szminki o wiele lepiej się trzymają i nie wylewają poza kontur ust, gdy są obrysowane konturówką.  Po wielu miesiącach, ku mojej wielkiej radości, stałam się posiadaczką matowej szminki 412 oraz konturówki w numerze 61.  Pomadka jest matowa, więc trzeba dobrze przygotować usta prze

NARS Portobello

Obraz
   Markę NARS pokochałam całym swoim sercem już jakiś czas temu. Ostatnio zamówiłam z ich strony m.in. cienie Portobello, gdyż brakowało mi w mojej kolekcji właśnie takich dwóch neutralnych odcieni, które będą pasowały do każdego makijażu. Myślałam wstępnie o innym duecie, ale po pozytywnych recenzjach  Essie Button  wiedziałam, że to właśnie na tą dwójkę czekałam. Opakowanie jest standardowe jak na tą markę. Cienie dostajemy w pięknym, czarny, takim lekko aksamitnym opakowaniu. Bardzo lubię te opakowania, mimo iż strasznie się brudzą i regularnie trzeba je czyścić.  W środku znajdują się dwa, bardzo podobne do siebie cienie (w sumie 4 gramy). Oba brązy, dość jasne, ale jeden jest bardziej cieplejszy, a drugi wpada w tonację chłodną. Cienie te, wg mnie, są matowo - satynowe. Nie mają w sobie żadnego połysku, ani odrobiny brokatu. Cienie wyglądają bardzo podobnie, jednakże ta różnica w tonacji jest dobrze widoczna na powiece. Jeżeli chodzi o jakość cien

Sleek zamiennikiem Orgasmu???

Obraz
   Witajcie, Do tego postu zbierałam się już od dłuższego czasu, ale jakoś nie było mi po drodze. W końcu postanowiłam wsiąść się w garść i napisać parę słów o różu marki  Sleek 926 Rose Gold , który pretenduje do stania się zamiennikiem sławetnego różu z   NARS'a.  Zacznę więc od początku. Opakowanie jest stylizowane na produkty marki NARS. Jednakże, jest to zwykły, czarny plastik. Nie jest to zdecydowanie takie satynowe wykończenie jak w przypadku Orgasmu.  W opakowaniu znajduje się 8 gram produktu, a więc o wiele więcej niż w przypadku NARS'a. Jednakże róż ze Sleek'a przy nakładaniu na pędzel bardzo się prószy naokoło. Dodatkowo nie jest to tak zbita formuła, jak w przypadku Orgasmu, więc szybciej produkt zużywamy.  Sleek, Rose Gold Kolor w opakowaniu jest bardzo ładny. Faktycznie, porównując go w opakowaniu do Orgasmu różnica jest bardzo mała. Można by pomyśleć, że na policzku też nie będzie widać różnicy.  NARS, Orgasm i Laguna Ok

Ulubieńcy stycznia 2014

Obraz
   Witajcie Kochane, Najdłuższy miesiąc roku właśnie się skończył. Oczywiście, nie mam na myśli najdłuższego pod kątem ilości dni, ale pod względem najdłużej ciągnących się dni :) Nie wiem jak Wam, ale dla mnie ten miesiąc zawsze ciągnie się najdłużej w całym roku... Dzisiejszy post poświęcam zatem produktom, bez których nie wyobrażam sobie stycznia :) A wiec przechodzę szybko do rzeczy. 1. Skin79 Snail Nutrition BB Cream Ponieważ lubię bardzo delikatne krycie, więc kremy BB są jak najbardziej dla mnie. Osobiście jestem wielką fanką azjatyckich kremów BB, a Snail nie ma sobie równych. Bardzo delikatnie kryje, wygładza cerę, powoduje, ze moje pory są praktycznie niewidoczne, a przy tym dobrze nawilża. Cudo :) 2. Clarins Beauty Flash Balm Świetna baza dla osób cierpiących, tak jak ja, na poszarzałą cerę i wieczne "niewyspanie". Jest to idealny produkt, gdy czujemy, że nasza skóra potrzebuje zastrzyku energii. Wyrównuje koloryt, napina skórę, wygładza, d